Nazwisko autorki, jaką jest Katarzyna Berenika Miszczuk już zawsze będzie kojarzyć mi się z powieściami o szeptuchach, słowiańskich wierzeniach i z wątkami paranormalnymi wciągniętymi w życie zwyczajnych ludzi. Trzymająca się tych charakterystycznych cech pisarka buduje swoje książki w oparciu o podobne kwestie, zawsze jednak z jakąś porcją oryginalności. Tym razem autorka postanowiła wyjść poza grupę docelową czytelników i stworzyć coś dla dzieci. Jak dowiadujemy się z przemowy końcowej, pani Katarzyna planowała to od dawna, ale w końcu postanowiła podjąć się realizacji niniejszego celu. Co z tego wyszło? „Tajemnica domu w Bielinach”. Zapraszam na recenzję.
ZARYS FABUŁY
Bogusia, Leszek, Tosia i Dąbrówka, inaczej mówiąc rodzeństwo Lipowskich, przeżywają trudny czas. W końcu rozwód rodziców i konieczność zmiany domu z pewnością odbijają się w ich codzienności głośnym echem. A już prawdziwa tragedia nadchodzi w momencie, kiedy przychodzi zamienić im nowoczesną Warszawę na małą wioskę zwaną Bielinami. Stara chata przypominająca ruderę, schorowana ciotka cierpiąca na Alzheimera i brak jakichkolwiek perspektyw. A do tego plotki. Że dom, w którym mieszkają jest nawiedziony. I że ich ciotka to nikt inny jak wiekowa szeptucha. Im bardziej Lipowscy zgłębiają otaczające ich środowisko, tym więcej tajemnic zdaje się ono mieć. Czy słowiańskie legendy, bóstwa, demony i szept uchy to zabobony? A może tkwi w nich nie tylko ziarno prawdy, ale coś więcej?
SŁOWIAŃSKIE WIERZENIA I KSIĄŻKA Z KLIMATEM
Autorka zabiera czytelnika w środowisko jakże dobrze sobie znane. Rozpoznawalne dla jej twórczości. Stary, nawiedzony dom, w którym najwyraźniej dzieją się dziwne rzeczy. Wszędobylski kurz, zabrudzone okna, deficyt wody, widok na cmentarz i las. Czegoż chcieć więcej do zbudowania klimatu doskonałego do rozegrania lekko mrocznej, ale na pewno fascynującej historii. Dla młodego czytelnika zwanej prawdziwą przygodą. Mamy więc kwestię słowiańskiej magii i wierzeń, rzeczy niezwykłych, początkowo dementowanych przez jedno z dzieci. Wszak nikomu nie jest w smak pomieszkiwać w nowym i to nie do końca przyjaznym dzieciom miejscu.
POSTACI
Na literacką wyprawę zapisaną na kartach papieru zabierają odbiorcę książki młodzi ludzie. Ciekawi świata, ale i mający pretensje do losu. Wszak mierzą się z wizją rozbitej rodziny, która zawsze stanowiła dla nich swego rodzaju wyznacznik wartości. Jest Bogusia, Leszek, Tosia i Dąbrówka. Są jednak także dzieci poznane w Bielinach. Te, które mają jakąś wiedzę na temat okolicznego środowiska i które chętnie się nią dzielą. Jest postać ciotki Mirki, schorowanej kobiety, która jednak na dłuższą metę okazuje się kobietą potrafiącą wysłuchać, a i nie szczędzącą dobrej, cennej rady. Wszak sędziwy wiek i szczere serce z pewnością jej w tym pomagają. Nie można pominąć postaci, jaką są rodzice dzieci. Matka, która szuka dobrego wyjścia dla rozbitej rodziny i ojciec, który przez długi czas biernie uczestniczy w całej fabule, zjawiając się dopiero na końcu. Każda z tych postaci wnosi w akcję coś nowego, a niepozorna powieść dla nieci staje się daleka od bycia monotematyczną.
PODSUMOWANIE, CZYLI TEMATYKA I OCENA
„Tajemnica domu w Bielinach” to pierwszy tom serii dla dzieci, tytułowanej Klub Kwiatu Paproci. Powieść podsycona słowiańskimi legendami, historia z klimatem i delikatnym dreszczykiem, a zarazem wartościowa książka dla dzieci. Z pewnym przesłaniem. Jest obraz przyjaźni i pozorów, w które nie warto wierzyć. Są ponadczasowe wartości i jest też kwestia rozbitej rodziny. Trudnego tematu, jakim jest rozwód. Kiedy jedno z rodziców odchodzi, tworząc sobie nową rodzinę, ciężko zaakceptować fakt odrzucenia. Co tak naprawdę wydarzyło się w rodzinie Lipowskich? Ta książka to na pewno gratka dla młodych czytelników, toteż zachęcam do podsunięcia im tego tytułu pod nos.
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Wilga.
Będę pamiętał o tej książce na przyszłość. Na razie dzieci w mojej rodzinie są za małe na tego typu książki.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię twóczość autorki!
OdpowiedzUsuń