Autorski duet Vi Keeland i Penelope Ward już wielokrotnie miał okazję trafiać w moje czytelnicze gusta. Każda kolejna książka pisarek utwierdzała mnie w przekonaniu, że lubię czytać je osobno, ale zdecydowanie także i razem. Nie mogłam więc pominąć najnowszej publikacji wydanej na naszym rynku, „Miłość w zamkniętej kopercie”. Zdziwił mnie tylko motyw przewodni, list do Świętego Mikołaja. Przecież mamy jeszcze lato, a podobne historie cieszą się powodzeniem raczej zimową porą. Ale… no właśnie. Wszystko stało się jasne, kiedy wyszło na jaw iż główna bohaterka powieści przeżyła podobne zaskoczenie. Jakie? I czy książka sprostała moim oczekiwaniom? O tym w dzisiejszej recenzji.
ZARYS FABUŁY
Pracująca na stanowisku redaktora Sadie otrzymuje list adresowany do Świętego Mikołaja. I nie byłoby w tym nic dziwnego, wszak zajmuje się kolumną tytułowaną „Świąteczne życzenia” gdyby nie fakt, że właśnie zaczęło się lato. Otwarłszy kopertę okazuje się, że nadawczynią listu jest Birdie, dziewczynka, która utraciła matkę. Dziecko, które postanawia dać Mikołajowi ostatnią szansę, niesprawiedliwie traktowane przez niniejszego Świętego w czerwonym ubraniu przez parę ostatnich lat. Wzruszona Sadie postanawia spełnić marzenie dziewczynki, a potem otrzymuje od niej kolejny list. I kolejny. Angażując się w codzienność nieznanej jej Birdie, kobieta postanawia zabawić się w szpiega i przekonać się na własne oczy jak wygląda dziecko, którego losy tak ją pochłonęły. Osiąga cel, ale jej oczom ukazuje się nie tylko dziewczynka. Również jej ojciec, nieziemsko przystojny, samotny Sebastian Maxwell. Posiłkując się kłamstwem Sadie próbuje się do nich zbliżyć. Czy można jednak zbudować coś głębszego, bazując na tajemnicach?
REDAKTORKA NA TROPIE DZIEWCZYNKI… I JEJ OJCA
Główna bohaterka powieści, Sadie, to doprawdy pomysłowa kobieta. Życzliwa, potrafiąca się zaangażować, niezapatrzona w czubek własnego nosa. Otwarta na innych, ale i nieco zwariowana. Jej energiczność, dociekliwość i spontaniczność prowadzą ją przed drzwi pewnego przystojnego mężczyzny. A tam, na wskutek pomyłki rozpoczyna się jedna, wielka improwizacja. Po przeciwnej stronie barykady stoi Sebastian Maxwell. Samotny ojciec. Właściciel dobrze prosperującej restauracji. Zapracowany i nieco zagubiony człowiek, któremu przyszło nieść na swoich barkach wiele obowiązków. A wszystko przez to, że stracił ukochaną. W krótkiej charakterystyce postaci nie można pominąć Birdie, uroczej dziewczynki, ciekawej świata i szczerej. To właśnie dzięki niej w życiu jej ojca oraz Sadie następuje wielka rewolucja. A mała, pomimo utraty kochanej matki i zawiedzionego zaufania nie straciła nadziei na lepsze jutro.
OD LISTÓW SIĘ ZACZYNA…
Powieść niewątpliwie należy do tych, które zawierają w sobie mieszankę zarówno trudniejszych kwestii, wzruszających, jak i tych, które cisną na usta uśmiech. Humoru nie brak, są wpadki, choć w pewnym momencie wszystko zaczyna brnąć za daleko, w nie do końca właściwym kierunku. Autorki, jak z resztą zawsze, fundują swoim czytelniczkom chwile namiętności. W końcu to powieść o miłości, choć na odważniejsze posunięcia ze strony głównych postaci trzeba sobie poczekać. Akcja jest raczej niespieszna, ale ma swój stały rytm. Przewija się tutaj wątek utraty, jest przyjaźń, zaangażowanie w obowiązki służbowe, ale i próby sprostania wymaganiom stawianym przez tacierzyństwo. Jeśli zastanawia Was wątek listu do Świętego Mikołaja – i podobnie jak ja wahacie się nad tym , czy nie lepiej czytać książkę w grudniu, poza listami pisanymi latem nie ma tutaj świątecznej aury. Tak więc spokojnie, jeśli zdecydujecie się na powieść, można zapoznać się z nią także o tej porze roku.
PODSUMOWANIE
Autorki kolejny raz stworzyły lekką, romantyczną powieść. To historia całkiem oryginalna, z ciekawą kreacją wyrazistych postaci. Można się pośmiać, można wzruszyć. Ale z przymrużeniem oka. Przyznaję, że jeśli chodzi o wiarygodność zdarzeń, nie radzę patrzeć przez pryzmat prawdopodobieństwa rozegrania podobnej historii, bo tutaj sprawa jest odrobinkę sporna. W jakie role przyszło wcielić się gotowej na wyzwania Sadie? Co z tym wszystkim ma wspólnego język niemiecki? Jakie marzenia dziewczynki kobieta spełniła? O co prosiła Birdie świętego Mikołaja? I w końcu jaka relacja połączy rezolutną redaktorkę z Sebastianem? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w powieści.
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Editio Red.
Na ten moment sięgam po inne gatunki czytelnicze.
OdpowiedzUsuńNie mówię nie.
OdpowiedzUsuńMam ochotę poznać tą romantyczną i zabawną historię :)
OdpowiedzUsuń