niedziela, 7 lipca 2019

"Słowo do ciebie" - Kandi Steiner.
Małe miasteczko, wielka tragedia i dzielony ból.


Czy ucieczka przed przeszłością okazuję się dobrym wyborem? Czy warto spisywać siebie na straty rozdrapująca stare rany? Niektóre z dramatów wydają się na tyle silne, że blokują budowanie szczęśliwej przyszłości, podążając za człowiekiem na każdym kroku. Przekonują się o tym bohaterowie powieści „Słowo do ciebie” nieznanej mi dotąd autorki Kandi Steiner. Powieść o niezwykłej mocy miłości, rozegrana w klimacie małego środowiska i cudownej natury. Książka, która stylem przypominała mi historie kreowane przez pewną inną, słynną autorkę. Jaką? I czy warto pokusić się na poznanie tej powieści? O tym w dzisiejszej recenzji.

ZARYS FABUŁY
Małżeństwo Wren Ballard na pewno nie było tak doskonałe, jakim widzieli go inni. Bo choć na co dzień wyglądało na szczęśliwe, kobieta na każdym kroku czuła się osaczana, pełna wyrzutów sumienia, niczym ptak z podciętymi skrzydłami. W towarzystwie zarzutów czynionych przez najbliższych udaje się do małej miejscowości, by na jakiś czas odetchnąć, pomyśleć i odnaleźć równowagę ducha. Nie ma pojęcia, że w ciasnej społeczności przyjdzie jej spotkać Andersona, człowieka, którego oczy niosą o wiele więcej smutku, niż jej własne. Pomocny, a jednak izolujący się mężczyzna o dość kontrowersyjnym zachowaniu zaczyna wzbudzać w niej uczucia, których na pewno nie planowała. Tylko czy jest gotowa na takie emocje? Czy miłość jest w stanie pokonać demony minionych lat?

NIESZCZĘŚLIWA MĘŻATKA I SAMOTNIK
Główna bohaterka to zadbana, ale ukrywająca pod warstwą makijażu przykre wspomnienia kobieta. Na pewnym etapie swojego życia Wren postanawia o siebie zawalczyć, zerwać z nieustannymi pretensjami męża, dla którego jej priorytety wydawały się czymś zupełnie zbędnym. Ciepło przyjęta przez nowe środowisko potrafi pokazać się od tej dobrej strony, jako towarzyska, potrafiąca się dostosować osoba. Zupełnie inne wrażenie sprawia Anderson, izolujący się od społeczeństwa, spieszący z pomocą, a jednak zdystansowany. Człowiek, którego smutną historię zdają się znać wszyscy, zatroskani o życie, jakie prowadzi. Co się stało, że imprezowicz niestroniący od różnych używek nagle stał się samotnikiem? Takie pytanie stawia autorka książki zarówno przed główną bohaterką, jak i czytelnikiem. Szczegółów przedwcześnie zdradzić więc nie mogę.

MIŁOŚCI I DRAMATY, CZYLI… CO MI SIĘ PODOBAŁO I CZEGO SIĘ CZEPIAM
Jako że w grę wchodzą ludzie z trudnymi doświadczeniami, wątek miłosny rozwija się dość powoli, nieustannie dawkując jednak jakichś przyjemnych impulsów dających nadzieję na rozwój sytuacji. Pod tym względem książka na pewno nie jest więc wulgarna, raczej powiedziałabym, że pełna wrażliwości, po prostu romantyczna. Odkrywanie kolejnych odsłon relacji bohaterów sprawiało mi czystą przyjemność, a fragmenty z ich wspólnym udziałem doprawdy przyspieszały bicie mojego serca. Bo Steiner o miłości pisać potrafi. Nie postawiła jednak autorka wyłącznie na tematykę jednego uczucia. Pojawiają się równowartościowe wątki dotyczące mniejszych bądź większych dramatów. Wren zmaga się z piętnem jakże ważnej decyzji zakończenia małżeństwa, które nie tyle nie spełniło jej oczekiwań, ile okazało się dla niej ciasną klatką. O wiele większą tragedię ciągnie za sobą Anderson i tutaj mam jedyne zastrzeżenie do całej powieści. Naprawdę? Aż taka martyrologia? Taka izolacja z powodu utraty, owszem, całkiem bliskiej osoby – ale bez przesady. Początkowo nie mogłam tego jakoś przełknąć, jednak przymknęłam na to oko, bo poza tym książka jest naprawdę piękna. A już na pewno pięknie opisana jest w niej miłość. Przecież oto w love story chodzi, prawda?

KOGO MI PRZYPOMINA?
Jeśli chodzi o styl i klimat książki, cały czas przychodziła mi na myśl Brittainy C. Cherry i kurczę, okazało się, że chyba mam do tego nosa. W podziękowaniach autorka wspomina Brittainy jako swoją bratnią duszę. Coś w tym musi być, bo dało się to wyczuć. Bardzo przypadło mi do gustu tło powieści „Słowo do ciebie”. Sympatyczni mieszkańcy małego miasteczka, spieszący z dobrą radą i pomocą, stanowiący dowód na to, że warto żyć dla innych. Jest i pewna czarna owca, jest także sprawująca pieczę nad wszystkimi Mama Von. Wspólne pieczenie świni, pływanie na dętce, zawsze otwarte drzwi domu dla innych.


PODSUMOWANIE
Książka utrzymana jest w romantycznym, wyzbytym wulgarności klimacie. Pełna wrażliwości, absolutnego ciepła, szczerych intencji. Pomimo jednego mankamentu, o którym wspomniałam, bez zawahania polecam ją wszystkim wielbicielkom pięknych powieści o miłości. Może nie poraża oryginalnością, ale nadrabia stylem, wyjątkową aurą. Ja chętnie przeczytałabym więcej.

wydawnictwo: Kobiece
kategoria: romans
ilość stron: 356
data wydania: czerwiec 2019

Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Kobiecemu.

8 komentarzy:

  1. Czuję, że klimat tej historii mnie urzeknie. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę że książka mi się spodoba. Zapisuje sobie jej tytuł 😃
    Pozdrawiam 😀
    www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Romantyczny klimat, bez wulgarności. Te elementy mnie mocno zachęcają do tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zastanowię się nad tą książką, bo lubię romantyczne historie, zwłaszcza te bez wulgarności, ale mnie trochę zniechęca nagromadzenie dramatów...

    OdpowiedzUsuń
  5. Chętnie przeczytam i poznam tę wyjątkową aurę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajna, lekka książka na jeden wieczór :) jak będę potrzebowała przerwy od tych kryminałów i innych trupów chętnie przeczytam :D

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...