Jarosław Kret – dla mnie
od zawsze „zabawny pan od pogody”, już kilka lat temu dał mi się poznać także jako podróżnik. Dotychczas
przeczytałam „Moje Indie” oraz „Polska według Kreta” jego autorstwa. Teraz
miałam okazję zetknąć się z lekturą „Mój Madagaskar”. A że kraj ten jest dla
mnie sporą zagadką i marzeniem, nie wahałam się zakupienia książki i jej
przeczytania.
„Mój Madagaskar” to
relacja z dalekiej podróży na wyspę, którą większość z nas zna tylko ze
słynnego amerykańskiego, animowanego filmu. Jarosław Kret podjąwszy się wyprawy
na tak odległy ląd, sporo przeżył i chciał się podzielić swoimi wrażeniami z
czytelnikami. Toteż możemy przeczytać tam o niezwykłych madagaskarskich
obrzędach i obyczajach, o stylu życia mieszkańców, o nietypowych, zabobonnych
wierzeniach czy też wielu innych nieznanych nam aspektach. Książka podzielona
jest na działy, a każdy z nich jest zwiastunem czegoś nowego i ciekawego.
Madagaskar to nie jest typowy busz, w którym żyją niecywilizowani ludzie. Tam
owa cywilizacja wygląda nieco inaczej. Inny rodzaj budownictwa, inna gospodarka
i handel, inny sposób na przetrwanie. Ja uważam, że zgłębianie się w czyjś tryb
życia bywa interesujące. Dlatego tak chętnie czytam książki przygodowe.
Relacja pana Kreta jest
trudna do ocenienia. Ciężko przyrównać ją do mistrzowskich, książkowych
opowieści pana Cejrowskiego, aczkolwiek nie jest źle. Wiele fragmentów mocno
mnie zaciekawiło, ale były też takie, które (przyznaję się szczerze) pomijałam.
Uważam za zbędne wymienianie wszystkich parków narodowych Madagaskaru i tego,
co się na ich terenie mieści. Przecież takie informacje każdy z nas może sobie
znaleźć w Internecie. Ja, jako czytelnik poszukujący przygód, oczekuję relacji
wyjątkowych, czegoś, czego nie opisuje każda pierwsza lepsza encyklopedia. Jak
już wspomniałam, sporo fragmentów było ciekawych, jednakże te zanudzające
sprawiły, że ogólne wrażenia, po przeczytaniu książki, są przeciętne.
Być może ktoś powie, że
się czepiam, ale chciałam zwrócić uwagę na jedną istotną sprawę. Jarosław Kret
kilkakrotnie zaznacza to, że twórcy animowanego filmu „Madagaskar” wprowadzili
ludzi w błąd pokazując, że na tejże wyspie żyją żyrafy, lwy czy też zebry.
Przecież każdy, kto widział tę bajkę wie, że owe zwierzątka trafiły tam
przypadkowo i to w pojedynczych egzemplarzach. Zaś film „Madagaskar” wyraźnie ukazuje,
że na tych terenach żyją wyłącznie lemury. Radzę panu Kretowi, żeby najpierw
zobaczył ów animowany film, a dopiero potem się wypowiadał.
Książka „Mój Madagaskar”
bogata jest w różnorodne fotografie przedstawiające zarówno mieszkańców, ich
osiągnięcia cywilizacyjne oraz naturalne krajobrazy. Ogólnie tytuł ten liczy
niewiele stron, bo trochę ponad dwieście, więc czyta się dość szybko,
szczególnie biorąc pod uwagę to, że na licznych stronach pojawiają się
wspomniane ilustracje.
Zbierając wszystko razem,
chciałam wyszczególnić plusy oraz minusy książki autorstwa Jarosława Kreta.
Do zalet zaliczam:
różnorodne ciekawostki, dzięki którym w jakimś tam stopniu przybliżyłam sobie
życie na Madagaskarze, ładne fotografie i przystępną narrację.
Wadami jest zbyt duża
ilość nudnych fragmentów przedstawiających „suche” fakty, co daje momentami wrażenie
czytania podręcznika do geografii. Zabrakło tych osobistych wrażeń, emocji,
bliskich spotkań z ludźmi. W efekcie wygląda to tak, jakby pan Kret
przedstawiał nam Madagaskar z perspektywy usłyszanych opowieści czy też
informacji wyszukanych w Internecie, a nie z perspektywy własnych przeżyć
zdobytych na niesamowitej podróży.
Niemniej polecam
wielbicielom książek przygodowych, którzy nie mają zbyt wielkich oczekiwań, a
chcą dowiedzieć się czegoś o życiu na Madagaskarze. Może Wasze wrażenia będą
inne. Książka nie jest zła i nie odradzam jej czytania, ale ostrzegam, że nie
jest to coś, co pozostanie w pamięci do końca życia.
Moja ocena: 3/5
swietny post zapraszam do mnie + http://andziablogangelika.blogspot.co.uk/
OdpowiedzUsuń