wtorek, 8 grudnia 2020

Pierwszy rozdział: "Złamana lojalność" Cory Reilly.
Zapowiedź.

Nowa seria autorki słynnych „Złączonych"!

Fabiano od najmłodszych lat był wychowywany z myślą o tym, że pójdzie w ślady ojca i podobnie jak on zostanie consigliere w chicagowskim oddziale. Jednak tak się nie dzieje. Skazany na śmierć, ledwo żywy czternastoletni chłopak walczy o przetrwanie.

Mafijny świat jest jedynym, jaki zna, więc kiedy Fabianospotyka Remo Falcone, stawia sobie nowy cel: stać się częścią innej rodziny mafijnej. Ale żeby tak się stało, musi na to zasłużyć.

I zasłuży – walcząc w klatkach i zyskując miano mężczyzny, którego trzeba się bać. W ten sposób delikatny Fabi odchodzi na zawsze. Jego miejsce zajmuje bezwzględny i bardzo niebezpieczny człowiek.

Leona pragnie zwyczajnego życia, z dala od matki narkomanki. Jednak gdy kobieta wpada w oko Fabiano Scuderiemu, jej marzenie pryska jak bańka mydlana.

Dla Fabiano liczy się tylko Camorra. Czy będzie gotowy zaryzykować wszystko, o co tak ciężko walczył?

ROZDZIAŁ 1

Fabiano

Kiedyś

Zwinąłem się w kłębek i nie oddawałem. Nigdy nie oddawałem.

Ojciec mruknął zmęczony biciem mnie. Z każdym jego ciosem wymierzonym w moje plecy, głowę i brzuch powstawały nowe siniaki, a stare stawały się wyraźniejsze. Kiedy kopnął mnie w żołądek, wciągnąłem głośno powietrze, po czym przełknąłem ślinę, ignorując rosnącą w gardle gulę. Gdybym zwymiotował, zacząłby lać mocniej. Albo użyłby noża. Zadrżałem.

I wtedy wszystko się skończyło. Odważyłem się spojrzeć do góry, mrugając, żeby lepiej widzieć. Po mojej twarzy spływały pot i krew.

Ojciec oddychał ciężko, patrząc na mnie morderczym wzrokiem. Wytarł dłonie ręcznikiem, który podał mu jego żołnierz Alfonso.

Może to był ostatni test udowadniający moją wartość. Może wreszcie oficjalnie stanę się częścią oddziału z Chicago.

Członkiem mafii.

– Dostanę swój tatuaż? – wychrypiałem.

Ojciec wykrzywił usta.

– Tatuaż? Nie wstąpisz do oddziału z Chicago.

– Ale… – Znowu mnie kopnął, przez co przewróciłem się na bok. Naciskałem jednak dalej, nie przejmując się konsekwencjami: – Ale mam zostać consigliere, kiedy już przejdziesz na emeryturę.

Kiedy umrzesz.

Chwycił mnie za kołnierz koszuli, następnie podniósł z podłogi. Starałem się ustać na obolałych nogach.

– Zmarnowałem na ciebie, kurwa, swoją krew. Ty i twoje siostry nosicie w sobie plugawe geny waszej matki. Jedno rozczarowanie za drugim. Każde z was. Twoje siostry to dziwki, a ty jesteś słaby. Skończyłem z tobą. Twój brat zostanie consigliere.

– Ale on jest bardzo mały. To ja jestem twoim najstarszym synem.

Odkąd ojciec po raz drugi wziął ślub, traktował mnie niczym śmiecia. Myślałem, że robi to, bym się zahartował i przygotował na przyszłe zadania, więc z całych sił próbowałem udowodnić mu swoją wartość.

– Rozczarowałeś mnie tak jak twoje siostry. Nie zamierzam dopuścić do tego, żebyś przyniósł mi wstyd. – Kiedy mnie puścił, kolana się pode mną ugięły.

Więcej bólu.

– Ale, ojcze – wyszeptałem – taka jest tradycja.

Na jego twarzy pojawił się grymas wściekłości.

– W takim razie będziemy musieli sprawić, by twój brat został moim najstarszym synem. – Skinął na Alfonso, który natychmiast podwinął rękawy.

Najpierw poczułem uderzenie w brzuch, potem w żebra. Kolejne ciosy wstrząsałymoimciałem, a ja nie odrywałem wzroku od ojca, dopóki nie zrobiło mi się ciemno przed oczami.

Mój własny rodzic kazał mnie zabić.

– Dopilnuj, żeby nikt go nie znalazł, Alfonso.

 

W tym miejscu znajduje się obrazek

 

Ból. Przenikający do szpiku kości.

Jęknąłem. Od wibracji zakłuły mnie żebra. Czułem, że mam sklejone powieki. Znowu jęknąłem.

Nie umarłem.

Dlaczego nie umarłem?

– Ojcze? – wychrypiałem.

– Zamknij się i śpij, chłopcze. Wkrótce będziemy na miejscu.

To głos Alfonso.

Podniosłem się do pozycji siedzącej i powoli otworzyłem oczy. Wszystko było rozmyte, lecz dostrzegłem, że znajduję się z tyłu samochodu.

Alfonso zerknął na mnie przez ramię.

– Jesteś silniejszy, niż mi się zdawało. Brawo.

– Gdzie… – Kaszlnąłem i się skrzywiłem. – Gdzie jesteśmy?

– W Kansas City. – Skierował się na pusty parking. – Przystanek końcowy.

Wysiadł, otworzył drzwi po mojej stronie, potem wyciągnął mnie z auta. Poczułem ostry ból i zaczerpnąłem głośno powietrza, chwytając się za bok, a następnie oparłem się o samochód.

Mężczyzna wyjął z portfela dwudziestodolarowy banknot. Wziąłem go od niego skonsternowany.

– Może przeżyjesz. Może nie. Teraz to już chyba zależy od losu. W każdym razie ja nie zabiję czternastolatka. – Złapał mnie za szyję, zmuszając, żebym spojrzał mu w oczy. – Twój ojciec myśli, że jesteś martwy, chłopcze, więc nie zbliżaj się do naszego terytorium.

Ich terytorium? To było też moje terytorium. Oddział z Chicago był moim przeznaczeniem. Nie miałem niczego innego.

– Proszę – wyszeptałem.

Pokręcił głową, po czym obszedł auto i usiadł za kierownicą. Kiedy ruszył, cofnąłem się o krok, potem uklęknąłem. Moje ubrania były pokryte krwią. W dłoni ściskałem pieniądze – to wszystko, co mi pozostało.

Powoli wyciągnąłem się na chłodnym asfalcie. Na łydce poczułem ciężar ulubionej, spoczywającej w kaburze broni.

Dwadzieścia dolarów i nóż.

Bolało mnie całe ciało. Już nigdy nie chciałem wstawać. Nie widziałem sensu w robieniu czegokolwiek. Byłem niczym. Żałowałem, że Alfonso nie wykonał rozkazu mojego ojca.Zakaszlałem i poczułem w ustach smak krwi.

Pewnie i tak umrę.

Rozejrzałem się dookoła. Budynek po prawej stronie pokrywało graffiti: szczerzący kły wilk na tle szabli.

Znak Braci.

Alfonso nie potrafił mnie zabić, lecz tutaj z pewnością mogłem stracić życie. Kansas City należało przecież do Rosjan.Strach popchnął mnie do tego, by wstać i odejść. Nie wiedziałem, dokąd iść ani co robić. Dobrze przynajmniej, że nie było zbyt zimno.

Zacząłem szukać miejsca, w którym mógłbym spędzić noc. Wreszcie wybrałem wejście do kawiarni, gdzie chwilę później usiadłem. Do tej pory nigdy nie przebywałem sam, nie musiałem też żyć na ulicy. Przyciągnąłem nogi do klatki piersiowej i ledwo powstrzymałem się od płaczu. Żebra okrutnie mnie bolały.

Nie mogłem wrócić do Chicago. Tym razem z pewnością bym zginął. Może powinienem skontaktować się z Dantem Cavallaro? On i ojciec długo ze sobą pracowali. Ale wtedy wyszedłbym na pieprzonego kapusia. Na tchórza i słabeusza.

Aria by coś wymyśliła.

Poczułem ukłucie w sercu. To wszystko wydarzyło się przez nią. Rodzic mnie znienawidził, ponieważ ona pomogła Lily i Giannie.

Nie zamierzałem biec do Nowego Jorku z podkulonym ogonem i błagać Luki, aby przyjął mnie do Famiglii. Zrobiłby to z litości, a nie dlatego, że jestem wartościowy. Wszyscy by o tym wiedzieli.

Bez sensu.

To koniec. Zostałem sam. 

Minęły cztery dni. Tylko cztery dni. Straciłem już pieniądze i nadzieję. Każdej nocy szedłem na parking, na którym zostawił mnie Alfonso, wierząc, że mężczyzna po mnie przyjedzie, bo ojciec zmienił zdanie. Chciałem, żeby jego ostatnie bezlitosne, wręcz nienawistne spojrzenie okazało się jedynie wytworem mojej wyobraźni.

Byłem pieprzonym idiotą. A do tego odczuwałem głód.

Zero jedzenia od czterdziestu ośmiu godzin. Tamte dwadzieścia dolarów wydałem pierwszego dnia na burgery, frytki i Dr. Peppera[1].

Złapałem się za bok. Ból żeber się nasilił. Niedawno spróbowałem ukraść jednemu facetowi pieniądze. Jednak wybrałem nie tego, co trzeba, i mnie pobił. Nie wiedziałem, jak przetrwać na ulicy. Nie byłem pewny, czy dalej chcę się starać.

Nie miałem już Chicago. Nie miałem już przyszłości. Nie miałem już szacunku.

Co mi pozostaje?

Opadłem na ziemię na parkingu, lądując naprzeciwko budynku ozdobionego graffiti Braci. Nagle drzwi się otworzyły i wyszli przez nie jacyś mężczyźni.

Terytorium Braci.

Byłem tak cholernie zmęczony…

Moja śmierć nie nastąpiłaby szybko. Z pewnością by się nie spieszyli.

Ból w kończynach i beznadzieja przykuły mnie do miejsca. Wpatrzyłem się w nocne niebo i zacząłem recytować przysięgę, której nauczyłem się kilka miesięcy wcześniej, przygotowując się na dzień swojego wcielenia. Włoskie słowa płynące z moich ust przepełniały mnie rozpaczą oraz poczuciem straty. Powtarzałem formułkę raz po raz. Mafia była moim przeznaczeniem.

Z prawej strony usłyszałem męskie głosy. I obcy język.

Moment później obok mnie pojawił się ciemnowłosy, posiniaczony – choć w mniejszym stopniu niż ja – koleś w spodenkach bokserskich. Był cały w bliznach i prawdopodobnie nieco starszy ode mnie. Wyglądał na jakieś osiemnaście lat.

Spojrzał na mnie czarnymi oczami.

– Słyszałem od ludzi, że przed budynkiem kręci się szalony, włoski sukinsyn, który recytuje Omertę. Pewnie mieli na myśli ciebie. – Wyraz „Omertá” wymówił w taki sposób jak ja: jakby coś znaczył. – Wypowiadanie tych słów w tej okolicy oznacza, że albo pragniesz śmierci, albo jesteś popierdolony. Zapewne i to, i to.

– Ta przysięga była całym moim życiem – powiedziałem.

Wzruszył ramionami, po czym obejrzał się za siebie. Gdy się odwrócił, na jego twarzy widniał krzywy uśmiech.

– A teraz przez nią zginiesz.

Usiadłem. Z budynku obok tego należącego do Braci wyszło trzech łysych facetów w spodenkach bokserskich. Ich ciała zdobiły tatuaże wilków i kałasznikowów.Zacząłem się zastanawiać, czy nie powinienem z powrotem się położyć i pozwolić im na dokończenie tego, czego nie zdołał zrobić Alfonso.

– Która rodzina? – zapytał czarnowłosy chłopak.

– Chicago – odpowiedziałem, czując, jak to słowo wypala mi dziurę w sercu.

Przytaknął.

– Pewnie się ciebie pozbyli. Nie masz jaj, żeby być w mafii?

Kim on jest?

– Mam, co trzeba – wysyczałem. – Ale ojciec chciał się mnie pozbyć.

– Udowodnij mi, że się nadajesz. Wstań, kurwa, z ziemi i walcz. – Kiedy się nie ruszyłem, zmrużył powieki. – Wstań. Kurwa. Z. Ziemi.

Wykonałem polecenie, chociaż kręciło mi się w głowie i musiałem trzymać rękę na żebrach.

Koleś przyjrzał się moim obrażeniom.

– Chyba będę musiał walczyć za nas dwóch. Masz jakieś bronie?

Z kabury przy łydce wyciągnąłem karambit, swój nóż.

– Mam nadzieję, że potrafisz się tym posługiwać.

I wtedy dopadli nas Rosjanie. Chłopak zajął się dwoma członkami Braci naraz, bijąc się z nimi na gołe pięści. Trzeci ruszył w moją stronę, więc zamachnąłem się nożem, ale chybiłem o kilka centymetrów. Mężczyzna wymierzył mi parę ciosów, co sprawiło, że poczułem potworny ból w klatce piersiowej.

Opadłem na kolana. Moje ciało było tak poobijane, że nie miałem szans z tak dobrze wytrenowanym wojownikiem. Uderzał niezwykle szybko, mocno, bezlitośnie.

Czarnowłosy chłopak rzucił się na atakującego mnie Rosjanina i wbił mu kolano w żołądek. Napastnik zgiął się wpół, a ja uniosłem nóż i dźgnąłem go w podbrzusze. Po palcach spłynęła mi krew. Puściłem rączkę, jakby mnie poparzyła. Rosjanin upadł na bok martwy.

Wpatrywałem się w wystający z jego ciała karambit. Brunet wyciągnął ostrze, wytarł je o spodenki trupa, następnie mi oddał.

– Pierwsze zabójstwo? – zapytał.

Pokiwałem głową i trzęsącą się dłonią odebrałem od niego broń.

– Będzie ich więcej.

Dwóch pozostałych mężczyzn też nie żyło. Obaj mieli złamane karki.

Koleś podał mi rękę. Kiedy ją chwyciłem, pomógł mi wstać.

– Powinniśmy już iść – oznajmił. – Wkrótce będzie tu więcej pieprzonych Rosjan. Chodź.

Poprowadził mnie do poobijanego pick-upa.

– Widziałem cię wczoraj i przedwczoraj w nocy – poinformował. – Kręciłeś się po parkingu, gdy przyjeżdżałem na walki.

– Dlaczego mi pomogłeś?

Na jego twarzy znowu pojawił się ten krzywy uśmiech.

– Bo lubię się bić… I zabijać. Bo nienawidzę cholernej Braci. Bo moja rodzina też chce, żebym zginął. Ale przede wszystkim zrobiłem to, bo potrzebuję lojalnych żołnierzy, którzy pomogą mi odzyskać to, co moje – wyjaśnił.

– Kim jesteś?

– Remo Falcone. Wkrótce zostanę capo Camorry. – Otworzył drzwi samochodu i niemal zajął swoje miejsce, kiedy dodał: – Możesz mi pomóc albo czekać, aż Brać cię dopadnie.

Wsiadłem do auta. Jednak nie z powodu zagrożenia ze strony Rosjan.Zdecydowałem się na to, ponieważ dzięki Remo znalazłem nowy cel, nowe przeznaczenie.

Nową rodzinę.



[1]Amerykański napój gazowany (przyp. red.).

Skusicie się? Lubię twórczość tej autorki?

7 komentarzy:

  1. Na pewno książka zainteresuje szerokie grono czytelników.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już nie mogę doczekać się lektury :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się ciekawie i myślę, że mogłabym dać tej książce szansę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka wydaje się ciekawa ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Po takim rozdziale z chęcią przeczytałabym całość! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Może i ciekawy fragment, ale jakoś nie lubię takich powieści. Romanse mafijne chyba nie dla mnie...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...