piątek, 3 czerwca 2016

"Lot koło Nagiej Damy" - Monika Rogozińska


„Najwyższe góry są jak lustro. Przejrzysz się w nim, kiedy w nie wejdziesz. Sam się zdziwisz, do czego jesteś zdolny. Ekstremalne warunki zdzierają maski. Ujawniają charaktery…”

Chętnie zwiedzam świat, docieram w jego nieznane mi dotąd zakątki, podziwiam, chłonę i zapamiętuję. Nie wszędzie jest jednak dane mi dotrzeć lecz zamiast ubolewać, sięgam po skuteczny sposób, po coś, co potrafi zaspokoić mój żądny wędrówki apetyt. Literatura podróżnicza otwiera bramy umysłu, wyposaża w okulary pozwalające zobaczyć to, co dotąd pozostawało niewidzialne. Te najlepsze, najbardziej wartościowe dzieła udowadniają, że człowiek może pokonać każdą granicę, a słowo „niemożliwe” to tylko elastyczne pojęcie mające różny wymiar dla każdego z nas. Książka „Lot koło Nagiej Damy”, czyli najświeższa lektura, z którą miałam okazję się zapoznać, zwabiła mnie opisem niebanalnej wyprawy. O kobiecie poskramiającej niebezpieczne lawiny jeszcze dotąd nie czytałam. Jednak otrzymałam coś więcej niż możliwość dotknięcia Himalajów. Zetknęłam się z także z przeszłością, która wycisnęła ze mnie dumnie spływającą po policzku łzę.

Rok 1997. Monika Rogozińska, jako korespondent dziennika „Rzeczpospolita”, wyrusza na Polską Zimową Wyprawę na Nanga Parbat, górę zwaną Mordercą. Ku zdziwieniu oburzonych tą sytuacją tubylców, dotrzymuje kroku mężczyznom przygotowana i nieprzygotowana na to, co przyjdzie jej przeżyć. Otóż niebezpieczny ośmiotysięcznik szykuje dla całej ekipy paletę niebanalnych wyzwań, bo fundując porywające namioty wiatry, trzęsienie ziemi czy lawinę skłoni wszystkich członków do rychłej  interwencji, od której losy jednych spoczną w rękach drugich.

Jednak nie na tym kończą się wrażenia wyniesione z dalekich podróży. Do uszu dzielonej od ojczyzny sporym dystansem Polki dochodzą wiadomości o pewnym rodaku - pilocie, który po wojnie poskramiał himalajskie powietrze. Kiedy Monika Rogozińska próbuje odszukać go w szeregach nagrobków cmentarza okazuje się, że mężczyzna żyje i już wkrótce będzie jej dane go spotkać.

Będące prawdziwym wyzwaniem temperatury, niespodziewane ataki ze strony przyrody, potęga gór i dowód na to, jak mały i zarazem wielki może okazać się człowiek. Jeden niewłaściwy ruch i można stracić wszystko, jednak gdyby nie ryzyko, marzenia na zawsze pozostawałyby zaledwie odległym, nieuchwytnym pyłkiem. Wspólne posiłki w niewielkich, przytulnych namiotach, integracja, życzliwość i ludzka przyjaźń. W miejscu, gdzie niebezpieczeństwo wzrasta do maksimum tworzą się więzi, o których się nie zapomina. Pierwsza część książki to właśnie relacja z nietuzinkowej wyprawy, w której klimat nietrudno się wtopić. Wzbogacona uwieczniającymi moment fotografiami wprawia w podziw, a czas spędzony u jej boku mija tak szybko, że aż trudno w to uwierzyć.

Druga część z kolei, chociaż niosąc wiodący wątek historyczny, okazuje się niemniej interesująca. Nigdy nie pomyślałabym, że opowieść o zasłużonym, wybitnym, a jednak wciąż tak mało znanym Polaku tak mną wstrząśnie. A by nie zdradzać zbyt wiele wspomnę tylko tyle, że chodzi o pilota, który bombardował bazę w Dunkierce przypisany do 304 Dywizjonu Bombowego Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii. I właśnie w trzecim dziale autorka książki opisuje o tym, co działo się wtedy, kiedy mężczyzna zdążył już zająć w jej życiu istotne miejsce. Pokazuje jak powraca i odchodzi historia oraz pisze o tym, że Polska to nie kraj wciąż pozostający w tyle, daleko za rozwiniętymi sąsiadami z zachodu, ale państwo bohaterów, ludzi o niebywałej odwadze, a naszą dumę każdego dnia powinniśmy z tego powodu odkrywać na nowo.

U boku tej powieści, przewidywalnie odbyłam podróż na drugi kraniec świata i nieprzewidywalnie odbyłam ją do przeszłości, do chwil, które dotąd znane były mi tylko z podręcznika do historii. Naprawdę nie przypuszczałabym, że dewiza „Bóg. Honor. Ojczyzna” wejdzie w mój umysł tak głęboko i będzie w stanie doprowadzić mnie do łez. Bo teraz jestem tego świadoma, że człowiek żyjący dla innych może trwać wiecznie, a jego potęga nie przeminie nawet po jego śmierci.

Intrygująca, naznaczona historią, przesiąknięta niebezpieczeństwem, radością i dumą książka „Lot koło Nagiej Damy” jest dobrym pomysłem dla wszystkich tych, którzy fascynują się potęgą himalajskich ośmiotysięczników. Polecam ją jednak w szczególności tym szukającym punktu zaczepienia w drodze, pełnej kłamliwych stereotypów, prowadzącej do radości bycia Polakiem. Może i Wam Monika Rogozińska uświadomi to, jak wielką historię ciągnie za sobą nasz kraj i jak wiele potrafili i wciąż potrafią osiągnąć nasi rodacy.

  
wydawnictwo: Bernardinum
ilość stron: 235
rok wydania: 2016

Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu Bernardinum.
 Logo

7 komentarzy:

  1. Zarówno pierwsza jak i druga część książki brzmi naprawdę zachęcająco. Njgdy nie wybralavym się zdobywać góry w takich warunkach (w innych też nie ;p) ale z przyjemnością czytam o ludziach którzy to osiągnęli bądź próbowali.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tego typu książki są świetne, historie opowiedziane przez innych ludzi, co osiągnęli i przeżyli. Bardzo lubię poznawać takie pozycje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z przyjemnością zapoznam się z tą książką. Będzie to na pewno niezwykłe doświadczenie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa tematyka. Chciałabym przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Specyficzna jest zarówno pierwsza jak i druga część. Jeśli się na nią natknę - skosztuję, żeby spróbować czegoś nowego. Choć podróżnicze książki niezbyt lubię.

    OdpowiedzUsuń
  6. Marzy mi się zdobycie kiedyś wyższych szczytów gór, cóż póki co pozostaje mi czytanie takich książek, bardzo chętnie skorzystam zatem z powyższej propozycji!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...