Na polskim rynku wydawniczym przewija się wiele nazwisk polskich autorek. A jednak wciąż brakuje czasu, by czytelnicy mogli skreślić wszystkie pozycje ze swojej listy tytułów do przeczytania i poznać prozę każdej, wartej uwagi pisarki. Już od jakiegoś czasu chodziło za mną nazwisko Sylwii Kubik, której książki jakże bardzo chciałam poznać. Zawsze było mi jednak nie po drodze. Aż do dziś. Dzięki uprzejmości księgarni TaniaKsiazka.pl dotarła do mnie powieść „W cieniu wierzb”, wydana nakładem wydawnictwa Otwartego. Wreszcie miałam okazję, przysłowiowo, liznąć trochę pióra pani Sylwii. Co z tego wynikło? Dziś zabieram Was na recenzję historii rozegranej w klimacie polskich Żuław.
ZARYS FABUŁY
Nie tak łatwo odciąć się od przeszłości. Jeszcze trudniej otworzyć się na szczęście i zrzucić z serca przytwierdzony do niego kamień. Ewa doskonale o tym wie, a ucieczka przed tym, co było, nie wyszła jej na dobre. Jak zbudować dobrą przyszłość w momencie, kiedy niesie się na swoich barkach aż nader ciężki balast? Konfrontacja ze wspomnieniami i odważne wyjście naprzeciw życiu wydają się jedyną sensowną opcją. Czy Ewę będzie na to stać? Nie brak dodatkowych ciosów fundowanych przez los. Wypadek Kamila, niepewność, ale – z drugiej strony - i ludzie, którzy w chwili kryzysu są w stanie wyciągnąć pomocną dłoń. A to wszystko w cieniu wierzby, krajobrazów skąpanych w klimacie Żuław.
WIARYGODNE POSTACI
Główna bohaterka powieści to kobieta, która sporo w życiu przeszła. Uczuciowa, zwyczajna osoba. Swojska babka, której z pewnością chce się kibicować. W szczególności znając jej historię. Trudne doświadczenia bywają przeszkodą, a Ewa niewątpliwie ma ich na swoim koncie wiele. Ma jednak dla kogo żyć. Jest Kamil. Mężczyzna ulega wypadkowi, po którym również będzie musiał się pozbierać. Postaciom przytrafiają się jakże ludzkie sprawy, a bohaterowie reagują na nie tak, jak zareagowałaby większość z nas. Dlatego historia ma tak życiowy i wiarygodny wydźwięk. To jednak nie jedyne postaci, które odgrywają istotne role. Jest Anastazja, która przechodzi przemianę. Dorasta, staje się lepszym człowiekiem, w co Ewa początkowo zdaje się wątpić. Antek, Rozalia, Matylda czy Małgorzata, a każda z tych osób zdaje się być nieodłącznym elementem zgranej całości.
TRZECI TOM I SWOJSKIE KLIMATY
Bardzo ubolewam nad tym, że poczyniłam słaby research i sięgnęłam po trzeci tom cyklu bez znajomości poprzednich części. Jako że na okładce nie widnieje słowo „część” ani właśnie „tom”, poszłam na łatwiznę i uznałam historię za samodzielni funkcjonującą. A przy tym sporo straciłam. Poznałam słodki smak finału bez odpowiedniego rozkręcenia. Przeczytałam opisy i parę recenzji, które dały mi jakiś tam pogląd na poprzedniczki, niemniej jednak obiecałam sobie wszystko nadrobić. Warto chyba będzie, bo styl i przekaz autorki naprawdę mnie kupił. Książka ma piękne, swojskie, wiejskie tło. Są serdeczni i otwarci ludzie, mały kościółek dekorowany kwiatami, dożynki. Widać, że w z takim tłem Sylwia Kubik czuje się dobrze i ja także podobnie się dzięki temu poczułam.
OGÓLNE WRAŻENIA
„W cieniu wierzb” to powieść obyczajowa, trzeci tom serii, a zarazem słodko-gorzka historia, która niesie ze sobą nadzieję i motywuje do walki o lepsze jutro. O przemocy domowej, w którą niektórym ciężko uwierzyć, a która wciąż w wielu rodzinach funkcjonuje, o tkwieniu w patologii z przyzwyczajenia i naiwnej wiary w lepsze jutro. Ale przede wszystkim książka o miłości, o przyjaźni, istocie rozmowy i zwierzeń. Dla czytelników raczej dojrzalszych. Dotąd w kategorii książek o tych prawdziwych odcieniach życia dominowała Magdalena Majcher. Teraz widzę, że Sylwia Kubik ma bardzo wyrównane szanse. Muszę jeszcze tylko dać szansę innym jej powieściom i przekonać się, czy są równie dobre, jak ta. Polecam.
Sprawdź także inne nowości na TaniaKsiazka.pl, w księgarni internetowej, która przeznaczyła niniejszą książkę do recenzji. Serdecznie dziękuję.
W pięknej scenerii osadzona fabuła, ale też nie czytałam poprzednich części. Czasem autorki tak konstruują opowieść, by kolejna część tworzyła oddzielną pozycję, ale tym razem chyba jest inaczej:)
OdpowiedzUsuńMuszę nadrobić twóczość autorki!
OdpowiedzUsuń