środa, 20 sierpnia 2014

"Bękart ze Stambułu" - Elif Safak

 

Tytuły książek mają być czymś w rodzaju małej zapowiedzi. To swego rodzaju sekrety, które uchylają rąbek skrywanej tajemnicy w bardzo niewielkim stopniu i są śladową podpowiedzią, którą czytelnik sam powinien odkryć. Czasami jednak tytuły bywają mylące. Tak też było w moim przypadku, kiedy sięgałam po książkę „Bękart ze Stambułu”. Bo z czym może kojarzyć się takowy tytuł? Mi na myśl przywodził małego, zagubionego chłopca, którego okrutny los całkowicie pozbawił dzieciństwa. Myliłam się i to jeszcze jak. Bękartem okazała się dziewczyna i to jeszcze taka z całkiem sporą rodziną.

Pewnego dnia, w gabinecie ginekologicznym zjawia się młoda kobieta – Zeliha. Ekscentryczna mieszkanka Stambułu jest zdecydowana na przerwanie ciąży. Jednakże podczas przygotowań do zabiegu dochodzi do czegoś dziwnego. Kobieta ma wizję, przez co zachowuje się w sposób uniemożliwiający przeprowadzenie aborcji. W rezultacie opuszcza gabinet niosąc w łonie maleńkie dziecko.

Dziewiętnaście lat później Asya – owoc nieudanego zabiegu – wychowuje się w pełnej kobiet tureckiej rodzinie. Każda otaczająca ją opieką ciotka jest wyjątkowa i przekazuje jej nieco inne wartości. Najbardziej obojętna na losy dziewczyny wydaje się jej własna matka, którą jednak Asya tytułuje mianem „ciocia”. We wspomnianej, żeńskiej rodzinie brakuje mężczyzn. A to za sprawą nietypowego fatum, które przedwcześnie pozbawia życia płeć męską. Jedynym ocalałym mężczyzną jest Mustafa – wysłany za granicę po to, aby uniknąć powielenia klątwy ciążącej na jego przodkach.  
Na całkiem innym kontynencie, w Stanach Zjednoczonych, mieszka dziewczyna o imieniu Armanusz. Wychowywana przez nadopiekuńczą matkę Rose oraz ojczyma – dopuszcza się kłamstwa, które namiesza nie tylko w jej codzienności, ale także w życiu jej rodziny. Co wspólnego będą miały obie wspomniane bohaterki? Czy ich całkowicie odmienne losy w pewnym momencie skrzyżują się?

„Bękart ze Stambułu” to dosyć barwna i nietypowa powieść. Przedstawiająca losy dwóch rodzin, niejednokrotnie odnosi się do historii, która żyje w ludziach i pomimo ubiegu czasu, ma wpływ na ich tok myślenia. Bohaterowie – Turcy oraz Ormianie, chowają do siebie urazę ze względu na przeszłość, z którą współcześni ludzie nie mają wiele wspólnego i przecież są niczemu winni. A jednak, chociaż to niedorzeczne, zastanawiając się nad tym widzimy, że często zachowujemy się dokładnie tak samo.  Książka ta, co uważam za ogromną zaletę, pokazuje turecki kraj z innej strony. Często uważany za konserwatywny, pełen fanatycznej religii i zniewolonych kobiet – potrafi być także wolny i niezależny. Dzieło pani Elif Safak ma swój klimat i urok, który niejednej osobie naprawdę przypadnie do gustu. Czytelnik pochłaniający kolejne słowa czuje całym swoim ciałem odmienny, kolorowy świat Turcji, zaś opisywane potrawy niemalże muskają nasze kubki smakowe. A dostarczyć tak intensywnych wrażeń samym słowem naprawdę nie jest łatwo.

Jednakże, szczerze powiedziawszy, ja dostrzegam w tej książce także sporą ilość minusów. Po pierwsze, liczyłam na większą liczbę ciekawych momentów, tymczasem dla mnie akcja zbytnio się wlecze, o ile w ogóle można mówić tutaj o akcji. Jest kilka ciekawych wydarzeń, aczkolwiek „chowają się” one w tłoku prawie pięciuset stron. Czasami więc zasypiałam, budzona na chwilę co jakiś czas. Z pewnością możemy znaleźć w tejże powieści liczne piękne cytaty i życiowe prawdy, aczkolwiek jak dla mnie zbyt dużo tutaj opisów. Bywało więc i tak, że miałam ochotę je pominąć.

Chociaż „Bękart ze Stambułu” zyskuje generalnie dosyć wysokie noty, ja nie mogę przyznać tej książce maksymalnej ilości punktów. Nie żałuję jej przeczytania i tym, którzy nie mają nic innego w planach – polecam. Według mnie jednak, jest to przeciętna powieść, która nie zniechęca, ale też nie oszałamia.

Moja ocena – 2,5 / 5

1 komentarz:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...