Jak na Kinga przystało, kolejna wydana książka okazała
się być dziełem na poziomie króla sensacji i grozy. Po książki tego autora sięgałam już nieraz.
Zawsze fascynował mnie panujący w nich klimat i to coś, co kusiło do
przeczytania kolejnych stron. Bohaterowie z wyraźnie zarysowanymi charakterami,
ciekawe wydarzenia i ten zwrot akcji, który burzył to, co dotychczas wydawało
nam się takie oczywiste. Taki jest też i „Joyland”, który opowiada historię Devina,
młodego chłopaka poszukującego wakacyjnej pracy. Chcąc zarobić parę groszy załapuje się do parku
rozrywki jako osoba „od wszystkiego”. Z
czasem Devin przywyka do obsługi karuzel, występów w stroju psiaka czy też do
zwykłego sprzątania. Zawsze uprzejmy i uczynny szybko zyskuje wielu przyjaciół,
którzy będą w stanie zrobić dla niego wiele. Park rozrywki to miejsce kojarzące
się z uśmiechniętymi, biegającymi dziećmi i zadowolonymi rodzicami, którzy
podziwiają swoje pociechy. Jednakże czy zastanawialiście się nad tym, że każde
takie miejsce ma swoją historię, która niekoniecznie może wiązać się z radością?
W „Joyland” dokonano kiedyś morderstwa. Pewien chłopak ni stąd, ni z owąd
poderżnął swojej dziewczynie gardło, kiedy przejeżdżali tunelem strachu, jadąc
w małym wagoniku. Legenda głosi, że od tego czasu można zobaczyć ducha zamordowanej, ale o tym wiedzą tylko pracownicy i okoliczni mieszkańcy. Tajemniczego
mordercy nigdy zaś nie odnaleziono. Czy jednak przeznaczeniem było to, aby
morderca na zawsze pozostał bezkarny? O tym możecie się dowiedzieć czytając „Joyland”.
Być może właśnie wtedy, kiedy Devin
wstąpił w szeregi pracowników parku, miało się wiele zmienić…. Książka nieco
różni się od tradycyjnych powieści Kinga. Nie ma w niej zwykle panującej aury
strachu - więc jeżeli szukacie tylko
tego, możecie się zawieść. Aczkolwiek
zostało to zastąpione historią wspaniałej przyjaźni, nieszczęśliwej miłości i iskrą
nadziei na lepsze jutro. „Joyland” ma to
coś, co przyciąga i wtedy, kiedy wydaje się nam, że wszystko wiemy, okazuje
się, że tak naprawdę nie wiemy nic. Lubię ten moment zaskoczenia, bo wtedy
akcja nabiera szybszego tempa i zaczyna się robić o wiele ciekawiej. Zabawne
powiedzenia doskonale odzwierciedlają świat pracowników parku rozrywki. Słowa
znane tylko im (ćwoki, dzióbki, szaraczki) pokazują jak doskonale funkcjonują
zwarte kręgi. Tak jest w rzeczywistości i właśnie to w tej książce jest takie
niezwykłe. Pokazuje ona historię tak prostą, jakby można było dotknąć ją ręką w
świecie, który nas otacza, a jednak na swój sposób okazuje się taka wyjątkowa. Poza
tym język prezentowany przez Kinga jest lekki, przystępny i przyjazny. Czytając
książkę ma się wrażenie, jak gdyby bliski przyjaciel opowiadał nam o swoich
przeżyciach. Jeżeli zdecydujecie się na spędzenie wspaniałej przygody z Joylandem,
dajcie znać czy chcielibyście mieć takiego przyjaciela, jakim jest Devin Jones.
Dla mnie to złoty chłopak i tylko czasami mnie irytował, kiedy naiwnie wierzył
swojej byłej dziewczynie.
Być może „Joyland” nie zasługuje na pełne pięć punktów,
bo biorąc pod uwagę inne książki Kinga, były wśród nich takie, które sprawiały
jeszcze lepsze wrażenie. Aczkolwiek te cztery i pół na pewno bym dała. Polecam.
Ocena : 4,5 / 5
Ja kupiłam zaraz po premierze i sie niestety zawiodłam. Nie było źle ale od Kinga wymagam więcej:)
OdpowiedzUsuńFaktycznie książka różni się od pozostałych, nieco lepszych dzieł Kinga. Jak wspomniano w jednej z recenzji, King już nie straszy. Tym razem napisał coś innego, chociaż mi się podobało. Dałam ocenę 4,5 / 5, bo też odrobinę czegoś mi tam brakowało. Aczkolwiek nie narzekam. Pozdrawiam ;)
UsuńNie miałam jeszcze okazji sięgnąć po dzieła Kinga, ale mam zamiar to niedługo zmienić. Ta książka w szczególności przykuła moją uwagę, ponieważ znajduje się w niej motyw parku rozrywki, który bardzo mnie zaciekawił. Po tylu dobrych słowach, mam nadzieję, że przeczytam ją jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńMuszę się skusić, bo książki problematyczne, zaczynają mnie zamulać.
OdpowiedzUsuń