W świat islamu i w sytuację kobiet tejże religii miałam
okazję zgłębić się z niejedną książką. Ta odmienność pasjonowała mnie od
zawsze, ale także zarazem niejednokrotnie oburzała. Płeć żeńska pozbawiona
jakichkolwiek praw była dla mnie wielkim nieporozumieniem, ale jak się okazuje,
właśnie tego oczekiwałam po książkach o tematyce kobiet islamu. „Minaret” to ukazanie
nieco innej perspektywy, która jak się okazuje, nie do końca przypadła mi do
gustu.
Najwa, główna bohaterka, to dziewczyna mieszkająca w
Chartumie. Wiodąc dostatnie życie, rozpieszczona przez dobrobyt, nie zna
skrajnego popadania w surową religię, ponieważ w jej domu nie jest to praktykowane.
Pewnego dnia, jej los ulega całkowitej zmianie. Kiedy dochodzi do zamachu stanu
i ojciec bohaterki zostaje skazany w procesie politycznym, dziewczyna wraz z
bratem i matką przeprowadzają się do Londynu. Nowe perspektywy, nowe prawa i
nowa codzienność są jednak dla Najwy wielką niewiadomą i przeszkodą, ponieważ
trudno przyzwyczaić się do całkiem innej rzeczywistości. Czy jest jednak
lepiej? Niekoniecznie. Brat bohaterki zostaje aresztowany za sprawy związane z
narkotykami, zaś matka Najwy umiera pomimo tego, że znajduje się w naprawdę
dobrym, nowoczesnym szpitalu. Sama dziewczyna musi zaś szukać zatrudnienia, a
co za tym idzie, łapie posadę służącej. Niegdyś sama mająca służbę, teraz to
ona wykonuje jej obowiązki. Musi się jednak z tym pogodzić. Londyn szykuje dla
Najwy niejedną pokusę, za którą w Sudanie byłaby z pewnością karcona i karana.
W nowoczesnym świecie jednak dozwolone jest prawie wszystko. Czy dziewczyna z
tego skorzysta? Istotnym wątkiem jest jednak rodzące się uczucie, którym Najwa zaczyna
darzyć o wiele młodszego brata swojej pracodawczyni, zaś owa miłość jest
odwzajemniona. Czysty niczym łza związek znajduje ukojenie we wspólnej religii,
co pomaga Najwie w pozostaniu sobą.
Opowiedziane streszczenie brzmi całkiem ciekawie. Związek
w nowym, odmiennym państwie i to w dodatku relacja służącej z rodziną
pracodawcy. Wydaje się, że książka będzie pełna burzliwych emocji, przewrotnych
scen oraz wzruszeń. Przyznam, że ja się nią niestety rozczarowałam, ponieważ prawda
wygląda nieco inaczej. „Minaret” nie porywa. Być może nie jest złą lekturą dla
tych, którzy nie mieli kontaktu z książkami o tematyce arabskiej. Jeżeli ktoś
spodziewa się jednak tego, co przedstawiają chociażby „Arabska żona”, „Księżycowa
klatka” czy „Tysiąc wspaniałych słońc”, można się mocno rozczarować. Chociaż typ
narracji i sposób, w jaki prowadzone są opisy oraz dialogi nie jest uciążliwy i
skomplikowany, całość jakoś tak nie bardzo zachęca do brnięcia w kolejne strony
książki, przynajmniej według mnie. Podsumowując, „Minaret” nie jest tragedią, a
więc jeżeli ktoś ma dosyć czytania o udręczonych arabskich kobietach, może
śmiało po ową książkę sięgać. Dla mnie jednak było to rozczarowanie i chociaż
momentami było ciekawie, przeważała nuda. A że nie bardzo lubię pisać negatywne
recenzje, żeby kogoś nie zrażać, na tym zakończę.
Moja ocena – 2/5
Uwielbiam książki i filmy, które nawiązują do ciężkiego życia kobiet świata islamu...żal mi ich.
OdpowiedzUsuń