Pośród natłoku przedświątecznych premier łatwo dać się
omamić pięknym okładkom, pod którymi jednak nie zawsze kryje się wartościowa i
godna uwagi treść. Są książki relaksujące, ale płytkie, są przesłodzone, są
także i te, z których naprawdę można coś wynieść, bo za gorzkim obrazem prozy
życia chowa się prawdziwa lekcja pokory, nadziei i wymiaru człowieczych
dylematów. Do tych ostatnich na pewno zalicza się nowa powieść Magdaleny
Majcher – „Dzień, w którym Cię poznałam”, historia wyjątkowa dla samej autorki,
bo zaczerpnięta z jej własnego snu. Gotowi na konfrontację z
nieprzewidywalnością losu i dojrzałą, polską, dobrą prozą? Wszystkich fanów
literatury obyczajowej zapraszam na recenzję.
ZARYS FABUŁY
Maja to zwyczajna
kobieta ze średnio udanym życiem. Nie można byłoby powiedzieć, że dzieje się
jej jakaś krzywda, ale błędem byłoby nazwanie ją szczęśliwą. Od jakiegoś czasu
nie układa się jej z mężem, mało tego – wykonywana praca przynosi wątpliwą
satysfakcję. Kiedy więc wygrywa w konkursie na najciekawszy reportaż i ma
okazję stworzyć własną książkę, życie kobiety wywraca się do góry nogami. Maja
nie ma jednak pojęcia, że od tego momentu zmieni się po prostu wszystko. Tropem
zbierania materiałów wyjeżdża do Gdańska. Tam jednak, oprócz rozmów z
nieznajomymi, ale wartościowymi ludźmi czeka na nią mężczyzna, z którym połączy
ją nie tylko wspólna pasja. Czy warto zostawić stateczne życie dla zupełnie nowego
rozdziału? Nie tak prosto przecież przekreślić przeszłość i zacząć wszystko od
nowa. Co jednak, kiedy ma się do wyboru wizję szarej codzienności
skontrastowanej z upragnionym szczęściem? Co zrobi Maja?
ZWYCZAJNI LUDZIE
Autorka przedstawia historię zwyczajnych ludzi, którzy mogliby żyć zaraz za naszym płotem. Bohaterów
z dylematami, słabościami, lękami i pragnieniem tego, do czego dąży każdy z nas
– pragnieniem bycia szczęśliwym. Maja i Mariusz
pobrali się bardziej dla zasady, aniżeli z miłości. Monotonna codzienność, brak głębszego zainteresowania się pasjami
drugiej osoby sprawia, że ich życie przypomina wspólną mękę, przez którą
mniej czy bardziej świadomie cierpią. Nie rozumie tego kobieta do momentu, kiedy
konfrontuje się z zupełnie innym
mężczyzną, Bartkiem, dzięki któremu zaczyna czuć na czym tak naprawdę polega miłość. I nie chodzi mi tutaj o
fizyczne zbliżenie i płytkie namiętności, a o rozmowę, wsparcie, wspólne
tematy i wyznania. W powieści brak przerysowanych charakterów. Ciężko byłoby
zatem kategoryzować postaci na te dobre i te złe. Stąd nie tak łatwo o ocenę
poszczególnych osób i to tak mocno mną wstrząsnęło
i tak szalenie mnie ujęło. Brak możliwości jednoznacznego wypowiedzenia się
o głównych bohaterach. Każdy ciągnie za sobą bagaż „za i przeciw”.
CZYM JEST ZDRADA?
Autorka wzięła na tapet kontrowersyjny temat, jakim jest zdrada i postanowiła przetrząsnąć
go w całości, pokazując wszystko od środka, od zarodka, aż do samego finału. Od
tej strony, od której nie mamy okazji w literaturze przyglądać się zbyt często.
Jak sama bohaterka powieści twierdzi, dotąd sądziła, że zdradzają ludzie
wyłącznie źli. Tymczasem… sama odnajduje szczęście w ramionach innego
mężczyzny, ale nie przychodzi jej to
łatwo, bez dylematów czy obaw. Tym samym autorka stawia przed czytelnikiem
ciekawe pytanie mogące wszcząć emocjonującą dyskusję. Czy warto zadziałać egoistycznie, łamiąc obietnice składane
w przeszłości po to, by zapewnić sobie szczęście? Ale przecież wtedy człowiek
krzywdzi także tą trzecią osobę, blokując jej drogę do miłości z samym sobą.
Czy zatem powinno się tkwić przy decyzji minionych lat? A czy wtedy, bez
miłości – kierując się wyłącznie litością i moralnością – małżeństwo i tak nie
będzie skazane na porażkę? Co zatem jest większą krzywdą? Do takich pytań i rozważań motywuje czytelnika autorka. Jestem pod wrażeniem siły
rażenia, jaką może wykrzesać z siebie słowo pisane.
CZASY SOLIDARNOŚCI
Karmiącym wiedzę wątkiem jest zaangażowanie głównej
bohaterki w zbieranie materiałów dotyczących ludzi walczących z komunizmem, czasów Solidarności – stąd wyprawa do Gdańska, kolebki upadku systemu. Ludzie
działający w ukryciu, ryzykujący własnym życiem w walce o wolność narodu. Rozmowy Mai przeprowadzone z działaczami
tamtych przełomowych lat uświadamiają, jak wielki wkład w nasz dobrobyt
mają zwyczajni, a jednak ponadprzeciętnie odważni ludzie, nasi przodkowie i jak
wielką wolę walki i poświęcenia może
mieć zdesperowany człowiek. Zgrabnie ujęła autorka dwa skrajne wątki i połączyła
je w jednej, poruszającej i finalnie zaskakującej historii. Choć szczerze
powiedziawszy nie jestem tym faktem zszokowana. Magdalena Majcher każdorazowo
niesie swoją prozą coś więcej aniżeli tylko literacką rozrywkę.
PODSUMOWANIE
Dojrzała, mądra,
wartościowa powieść o życiu zwyczajnych ludzi, którzy mierzą się ze swoimi słabościami i dylematami. Którzy próbują odpowiedzieć sobie na bardzo ważne
pytanie: czy warto dotrzymywać obietnic kosztem własnego nieszczęścia? A może zdrada nie jest wcale taka
czarno-biała, za jaką wielu z nas ją uważa? Książka utkana z namacalnych
emocji, wyścielona kawałkiem polskiej,
autentycznej historii. Może niekoniecznie ze świątecznym akcentem, jak
mogłaby niektórym sugerować okładka z zaśnieżonym krajobrazem i czas premiery
powieści – ale na pewno taka, którą obowiązkowo trzeba zaliczyć. Zwłaszcza,
jeśli jest się fanem rodzimej, dobrej i
niosącej refleksję literatury obyczajowej.
Za książkę bardzo
serdecznie dziękuję wydawnictwu PASCAL oraz Autorce.
Zdecydowanie moje klimaty!
OdpowiedzUsuńStrasznie chcę przeczytać tę książkę.:)
OdpowiedzUsuńWydaje się idealną lekturą na zimę :)
OdpowiedzUsuńciekawa pozyvcja na takie długie wieczory ! :)
OdpowiedzUsuńMagdalena Majcher to jedna z moich ulubionych pisarek, także ten tytuł czeka już na półce. :)
OdpowiedzUsuńMożliwe, że dam jej szanse, zwłaszcza, że nie znam twórczości tej autorki..
OdpowiedzUsuńPrzy okazji tak okładka jest czarująca.
Książki jak narkotyk
Podoba mi się okładka tej książki, jest taka klimatyczna... Ale i opis brzmi zachęcająco, a a Twoja recenzja mnie utwierdza w przekonaniu, że warto się skusić na "Dzień, w którym cię poznałam" ;).
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że wszystkie te świąteczne książki są do siebie bardzo podobne...
OdpowiedzUsuńPatrząc na okładkę, aż mi się zamarzył już śnieg :) Ale znając życie na święta nie spadnie ani grama...
OdpowiedzUsuń