Jakże sprawnie potrafią wyprowadzić czytelnika w pole książkowe okładki. Przecież od dawna każdy z nas zna przysłowie sugerujące nie oceniania treści po jej wyglądzie, a jednak – dajemy się skusić atrakcyjnym szatom graficznym niczym czyhające na błyskotki sroki. Tak też było i tym razem, powieściowa okładka podsuwała mi na myśl zupełnie inną historię. Tymczasem Karolina Wasilewska i jej „Kochanie, nie rań mnie” pozostawiły mnie w kompletnym oszołomieniu i dezorientacji. Co tu się właśnie wydarzyło? – pytam samą siebie. Dziś zatem zapraszam Was na recenzję jednej z dziwniejszych książek, jakie miałam okazję ostatnio czytać.
ZARYST FABUŁY
Świat Melody Prince stanął w miejscu. Kiedy mogłoby się wydawać, że wreszcie bramy świetlanej przyszłości staną przed nią otworem, dziewczyna odczuwa pustkę. Bo co innego mogłaby nosić w sercu, kiedy właśnie ukończyła prawnicze studia tylko dlatego, by zadowolić swoją matkę. Nie tego chciała od życia. To jednak nie koniec. By nabrać doświadczenia, Melody musi podjąć staż w rodzinnej kancelarii. Do świętej zgody postanawia nie oponować, jakże wielkie okazuje się jednak jej dziwienie, kiedy zostaje oddana pod skrzydła siostrzeńca współwłaściciela rodzinnej firmy. W opinii jej matki tylko w taki sposób będzie można zyskać obiektywną opinię na temat jej zawodowych poczynań. Sęk w tym, że nieznajomy dotąd, młody i przystojny siostrzeniec Rhys to facet, na którego jakiś czas temu rzuciła się w pijackim amoku, składając na jego ustach soczysty pocałunek.
To jednak dopiero początek. W tle wiszą rodzinne tajemnice, zemsta, toksyczne relacje oraz iście mroczne wyzwania.
NIESTEREOTYPOWE POSTACI, NIETYPOWY KLIMAT
Spodziewałam się namiętnego biurowego romansu, może od tego zacznę. Tymczasem otrzymałam historię, która owszem, potrafi sypnąć namiętnością, jednak klimatem zahacza gdzieś o thriller psychologiczny z dziwną grą postaci zarówno z pierwszego, jak i drugiego planu. Główna bohaterka, z perspektywy której poznajemy całą historię – Melody – to marionetka w rękach rodziny. Żyjąca pod dyktando matki, która kieruje jej wyborami. A ona, choć niechętnie, po prostu się na to godzi. Ale to nie wszystko. Okazuje się, że stery do kierowania nią przejmuje z czasem ktoś inny. Zatem, zawód prawnika, który kojarzy się z osobami pewnymi siebie, tutaj staje się tylko niemającą potwierdzenia w rzeczywistości teorią. Teraz należałoby nadmienić Rhysa. Przystojny siostrzeniec wspólnika rodzinnej firmy. Pewny siebie, pociągający… w rzeczywistości owiany ogromną dawką enigmy. Facet, który skrywa swoje prawdziwe oblicze, wszak jego działania kierunkowane są pragnieniem zemsty. Kim tak naprawdę jest? Czy okaże się czarną owcą tej powieści? A może wprost przeciwnie? Jedno jest pewne i to już Wam zapowiadam, w tej książce może zdarzyć się wszystko!
TOKSYCZNE RELACJE
Niemniej bogaty okazuje się drugi plan. Otóż relacja miłosna głównej bohaterki zostaje wplątana w pewien trójkąt związany z trudnymi wyborami, namiętnością i kłamstwem . Jest zatem ktoś jeszcze. Dość kontrowersyjną kwestią według mnie okazuje się być relacja matki i dziadka z Melody. O ile w tym drugim bohaterka zawsze miała wsparcie, zaś matka traktowała ją z dystansem, po długiej przerwie wszyscy wydają się sztywni i zaangażowani w jakieś szemrane interesy. To jest zatem książka o miłości, jednak kosztem romantyczności i braku typowo miłosnych emocji autorka sypnęła intrygami, tajemnicami przeszłości i aurą niepokoju. Toksyczne relacje, dziwne układy, trochę jak u Amo Jones czy w Corrupt Penelope Douglas. Przyznaję, że nie tego się spodziewałam, ale przecież niespodzianki bywają pozytywne.
NA MINUS I NA PLUS
Trochę jeszcze da się wyczuć niedoszlifowany warsztat, ale to moje subiektywne odczucia. Mam wrażenie, że w tym natłoku zdarzeń, przy tak dynamicznej fabule, zabrakło emocji uwiarygodniających przeżycia bohaterów. Książka nie jest długa, pojawia się zaś wiele pytań, na które nie dostałam odpowiedzi. Zdaję sobie sprawę z tego, ze powstaje drugi tom i jestem go bardzo, bardzo ciekawa. Kończąc jednak tę historię mam wrażenie niezdrowego niedosytu. Mam nadzieję, że dziwne relacje znajdą swoje logiczne uzasadnienie i wszystko stanie się jasne. Niemniej jednak to tylko parę minusów, które w porównaniu z bardzo ciekawym pomysłem nie zaważają jakoś wybitnie na mojej opinii.
PODSUMOWANIE
To nie jest zwyczajny romans, a opowieść o miłosnej, kontrowersyjnej relacji z bardzo wyraźnym motywem zemsty i szemranych interesów. W kartki wkradło się trochę chaosu, niemniej jednak zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona samym pomysłem na oryginalną fabułę, bo w rezultacie – pomimo niedociągniętych wątków – powieść okazała się bardzo nieprzewidywalna i rozbudziła mój apetyt na kontynuację. Jeśli chcielibyście zatem przeczytać coś całkiem innego i uwolnić się na chwilę od sztampowego love story, to może być trafiony pomysł.
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję wydawnictwu NieZwykłemu.
Zabieram się za lekturę, zobaczymy co tam w niej jest :)
OdpowiedzUsuńLubię motyw zemsty ❤
OdpowiedzUsuńRecenzja zachęca, więc zobaczymy czy uda mi się po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Przy okazji, ładny jest ten nowy nagłówek.
UsuńMiło, że zauważyłaś :) Dziękuję.
UsuńSzkoda, że nie ma więcej emocji, ale i tak książka wydaje się interesująca.
OdpowiedzUsuńJestem zdecydowanie chętna na lekturę tej książki. 😊
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytam. Ciekawi mnie taki akcent thrillera psychologicznego :)
OdpowiedzUsuńRecenzja zachęcająca. Może kiedyś dotrę do tej nowości.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie przedstawiona książka. Zaciekawiłaś mnie nią.
OdpowiedzUsuń