źródło |
Ze strachem bywa tak, że jego granice przez długi czas
pozostają przed ludźmi nieodkryte. Niby znamy własne lęki, niby też wiemy, na
co nas stać. Niby. Bo od czasu do czasu pojawiają się w życiu sytuacje, które
poszerzają horyzonty naszej wiedzy i pozwalają doświadczyć czegoś, o czym dotąd
nie mieliśmy pojęcia. I ja myślałam, że mając 25 lat wiem o sobie wszystko. Że
skoro oglądane na szklanym ekranie horrory średnio na mnie działają, w tej
tematyce już raczej nic nie będzie w stanie mnie zaskoczyć. Jakże bardzo się myliłam.
A wszystko zaczęło się w ostatnią niedzielę, kiedy wraz z grupką bliskich mi
osób postawiłam sobie za cel pewne wyzwanie…
Jakiś czas temu wpadłam na trop ciekawej rozrywki, jaką
jest gra Escape Room. Słyszeliście o
tym? Być może brzmi banalnie, bo gry we współczesnym świecie kojarzą się w
większości z komputerami. Ta nie jest jednak wirtualna, ponieważ uczestnik
bierze w niej udział naprawdę. Trafiając do pokoju o konkretnej, wybranej
uprzednio tematyce, dana grupa osób ma za zadanie stawić czoła wielu zagadkom i
odnaleźć klucz pozwalający uwolnić się z pomieszczenia w określonym czasie.
Ciekawe, prawda? Ale wcale nie takie łatwe, ponieważ działanie pod presją
upływających minut, karkołomne szyfry i nieumiejętna komunikacja z pozostałymi
graczami mogą czasami naprawdę namieszać.
Wraz z mężem, braciszkiem, kuzynem i jego żoną wybraliśmy
się do Rybnika, gdzie na początek mieliśmy się zmierzyć z najłatwiejszym (spośród
trzech oferowanych) w Set Me Free
pokojem. Jako kompletni amatorzy nie mieliśmy pojęcia jak będzie wyglądała cała
akcja. A jednak pełni ambicji, zainteresowania i żądzy przygody przekroczyliśmy
progi Mental House, pomieszczenia
zwanego inaczej pokojem szpitala psychiatrycznego. Unosząca się wokół nas mgła
podbudowała klimat. Kreujący aurę niepewności wystrój bez dwóch zdań robił
wrażenie, jednak wkrótce zszedł na dalszy plan, kiedy zorientowaliśmy się, jak
wielkie czeka nas wyzwanie. Pudełka, kłódki i wskazówki, które kryły się
dosłownie WSZĘDZIE. 45 minut przeminęło jak z bicza strzelił i ostatecznie
udało się nam wyjść, chociaż nie ukrywam, że z podpowiedzią i dodatkowym czasem.
Teraz jesteśmy bogatsi w pewną wiedzę, wiemy już czego szukać i jak się za to zabrać. Zauważyliśmy własne błędy i co do jednego jesteśmy pewni, że na tej przygodzie na pewno nie poprzestaniemy. Może niedługo uda nam się zwiedzić pozostałe dwa pokoje. Kto wie :)
Nie na tym jednak zakończę, ponieważ prawdziwa przygoda
dopiero się zaczyna… Kiedy w końcu rozwiązaliśmy zagadkę tajemniczego pokoju Mental House, udaliśmy się do Domu Strachu (Horror House) położonego
dosłownie kilkanaście metrów dalej. Przyznam, że początkowo nie byłam zbytnio
przekonana do tego typu rozrywki. Słysząc o tym, że będziemy przebywać pośród
odkrywających różne role aktorów od razu pomyślałam o niezliczonych wizytach w
parkach rozgrywki, gdzie przejeżdżając w wagonikach w niby „przerażających
pomieszczeniach” kończyłam całość ze średnią satysfakcją. Bo niby czego się
bać, kiedy to wszystko nie dzieje się naprawdę? Bo czy jakaś stworzona na
potrzeby Domu Strachu rola może
zadziałać mi na psychikę?
Nie chcąc jednak wyłamywać się z grupy dałam się skusić.
Gdy zaakceptowaliśmy regulamin i dowiedzieliśmy się, że musimy znajdywać klucze
by dostać się dalej poczułam, że może być ciekawie. Kiedy jednak kazano nam
zdjąć biżuterię w mój umysł wkradła się nutka niepewności. A potem… Potem
przestało być śmiesznie i powiem tylko tyle, że wyszliśmy z Domu Strachu z mokrymi koszulkami.
WSZYSCY. Nigdy nie pomyślałam, że w dorosłych ludziach mogą tkwić takie pokłady
lęku. I nigdy tego nie zapomnę. Bo co innego oglądać horror na ekranie, a co
innego wziąć w nim udział.
I wiecie co? Chcę więcej. Bo chociaż chowałam się za kim
tylko możliwe, piszczałam jak dziecko i marzyłam o tym, by stamtąd wyjść, jeszcze
mocniej pragnę w takie miejsce powrócić. Jeżeli tego nie przeżyliście, nie
wiecie czym jest strach. Dajcie się skusić, bo naprawdę warto.
Co Wy na to?
Jesteś szalona! Lubię się bać, ale nie wiem, czy zdecydowałabym się na coś takiego:)
OdpowiedzUsuńJa zapewne spasowałabym, ponieważ jestem okropną panikarą :(
OdpowiedzUsuńPodziwiam!
Podziwiam. Ja bym chyba zawału dostała :)
OdpowiedzUsuńByłam dotychczas tylko raz w takim "domu strachu", ale chętnie wybrałabym się do zwykłego escape room :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz o tym słyszę:)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie! Z chęcią odwiedziłabym takie miejsce :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam i czytałam o tej grze. Trochę Ci zazdroszczę, niekoniecznie strachu :)
OdpowiedzUsuńZ pewnością wydarzenie, które zapamiętasz na długo :). Słyszałam o tej grze.
OdpowiedzUsuńOoo, tak! Słyszałam o tym, moja koleżanka była w takim pokoju :D. O tym horrorze w pokojach też słyszałam. Miałam się tam wybrać z chłopakiem do Krakowa. Matko, brzmi naprawdę świetnie <3.
OdpowiedzUsuń#SadisticWriter
Byłam rok temu :) Najbardziej się bałam i gdyby nie kuzyn z rodzeństwem to żadna zagadkę bym nie rozwiązała! Oczywiście później jak juz było światło to potrafiłam myśleć, ale nie ukrywam ze dalej się bałam XD Nam brakowało jednej zagadki to rozwiązania ;D
OdpowiedzUsuńZabawa naprawdę boska!!
Ja też nie byłabym taka sprytna, żeby to wszystko ogarnąć. I wiem, że sama na pewno na coś takiego bym się nie zdecydowała. W "kupie" raźniej, no nie :) Ale to jest taki pozytywny strach. Taki, który chce się przeżyć jeszcze raz - przynajmniej w moim przypadku.
UsuńZgadzam się :) Czekam az siostra z kuzynem przyjadą i jak najszybciej do kolejnego pokoju! Czasem strach jest wskazany ;)
UsuńZgadzam się :) Czekam az siostra z kuzynem przyjadą i jak najszybciej do kolejnego pokoju! Czasem strach jest wskazany ;)
UsuńO rzesz! Pozazdrościć. Nieziemskie przeżycie.
OdpowiedzUsuń