Strony

środa, 3 sierpnia 2016

Odkrywając granice własnego strachu...


źródło
Ze strachem bywa tak, że jego granice przez długi czas pozostają przed ludźmi nieodkryte. Niby znamy własne lęki, niby też wiemy, na co nas stać. Niby. Bo od czasu do czasu pojawiają się w życiu sytuacje, które poszerzają horyzonty naszej wiedzy i pozwalają doświadczyć czegoś, o czym dotąd nie mieliśmy pojęcia. I ja myślałam, że mając 25 lat wiem o sobie wszystko. Że skoro oglądane na szklanym ekranie horrory średnio na mnie działają, w tej tematyce już raczej nic nie będzie w stanie mnie zaskoczyć. Jakże bardzo się myliłam. A wszystko zaczęło się w ostatnią niedzielę, kiedy wraz z grupką bliskich mi osób postawiłam sobie za cel pewne wyzwanie…

Jakiś czas temu wpadłam na trop ciekawej rozrywki, jaką jest gra Escape Room. Słyszeliście o tym? Być może brzmi banalnie, bo gry we współczesnym świecie kojarzą się w większości z komputerami. Ta nie jest jednak wirtualna, ponieważ uczestnik bierze w niej udział naprawdę. Trafiając do pokoju o konkretnej, wybranej uprzednio tematyce, dana grupa osób ma za zadanie stawić czoła wielu zagadkom i odnaleźć klucz pozwalający uwolnić się z pomieszczenia w określonym czasie. Ciekawe, prawda? Ale wcale nie takie łatwe, ponieważ działanie pod presją upływających minut, karkołomne szyfry i nieumiejętna komunikacja z pozostałymi graczami mogą czasami naprawdę namieszać.

Wraz z mężem, braciszkiem, kuzynem i jego żoną wybraliśmy się do Rybnika, gdzie na początek mieliśmy się zmierzyć z najłatwiejszym (spośród trzech oferowanych) w Set Me Free pokojem. Jako kompletni amatorzy nie mieliśmy pojęcia jak będzie wyglądała cała akcja. A jednak pełni ambicji, zainteresowania i żądzy przygody przekroczyliśmy progi Mental House, pomieszczenia zwanego inaczej pokojem szpitala psychiatrycznego. Unosząca się wokół nas mgła podbudowała klimat. Kreujący aurę niepewności wystrój bez dwóch zdań robił wrażenie, jednak wkrótce zszedł na dalszy plan, kiedy zorientowaliśmy się, jak wielkie czeka nas wyzwanie. Pudełka, kłódki i wskazówki, które kryły się dosłownie WSZĘDZIE. 45 minut przeminęło jak z bicza strzelił i ostatecznie udało się nam wyjść, chociaż nie ukrywam, że z podpowiedzią i dodatkowym czasem.

Teraz jesteśmy bogatsi w pewną wiedzę, wiemy już czego szukać i jak się za to zabrać. Zauważyliśmy własne błędy i co do jednego jesteśmy pewni, że na tej przygodzie na pewno nie poprzestaniemy. Może niedługo uda nam się zwiedzić pozostałe dwa pokoje. Kto wie :)

Nie na tym jednak zakończę, ponieważ prawdziwa przygoda dopiero się zaczyna… Kiedy w końcu rozwiązaliśmy zagadkę tajemniczego pokoju Mental House, udaliśmy się do Domu Strachu (Horror House) położonego dosłownie kilkanaście metrów dalej. Przyznam, że początkowo nie byłam zbytnio przekonana do tego typu rozrywki. Słysząc o tym, że będziemy przebywać pośród odkrywających różne role aktorów od razu pomyślałam o niezliczonych wizytach w parkach rozgrywki, gdzie przejeżdżając w wagonikach w niby „przerażających pomieszczeniach” kończyłam całość ze średnią satysfakcją. Bo niby czego się bać, kiedy to wszystko nie dzieje się naprawdę? Bo czy jakaś stworzona na potrzeby Domu Strachu rola może zadziałać mi na psychikę?

Nie chcąc jednak wyłamywać się z grupy dałam się skusić. Gdy zaakceptowaliśmy regulamin i dowiedzieliśmy się, że musimy znajdywać klucze by dostać się dalej poczułam, że może być ciekawie. Kiedy jednak kazano nam zdjąć biżuterię w mój umysł wkradła się nutka niepewności. A potem… Potem przestało być śmiesznie i powiem tylko tyle, że wyszliśmy z Domu Strachu z mokrymi koszulkami. WSZYSCY. Nigdy nie pomyślałam, że w dorosłych ludziach mogą tkwić takie pokłady lęku. I nigdy tego nie zapomnę. Bo co innego oglądać horror na ekranie, a co innego wziąć w nim udział.

I wiecie co? Chcę więcej. Bo chociaż chowałam się za kim tylko możliwe, piszczałam jak dziecko i marzyłam o tym, by stamtąd wyjść, jeszcze mocniej pragnę w takie miejsce powrócić. Jeżeli tego nie przeżyliście, nie wiecie czym jest strach. Dajcie się skusić, bo naprawdę warto.

Co Wy na to?

14 komentarzy:

  1. Jesteś szalona! Lubię się bać, ale nie wiem, czy zdecydowałabym się na coś takiego:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zapewne spasowałabym, ponieważ jestem okropną panikarą :(
    Podziwiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Podziwiam. Ja bym chyba zawału dostała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Byłam dotychczas tylko raz w takim "domu strachu", ale chętnie wybrałabym się do zwykłego escape room :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwszy raz o tym słyszę:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Brzmi ciekawie! Z chęcią odwiedziłabym takie miejsce :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Słyszałam i czytałam o tej grze. Trochę Ci zazdroszczę, niekoniecznie strachu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Z pewnością wydarzenie, które zapamiętasz na długo :). Słyszałam o tej grze.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ooo, tak! Słyszałam o tym, moja koleżanka była w takim pokoju :D. O tym horrorze w pokojach też słyszałam. Miałam się tam wybrać z chłopakiem do Krakowa. Matko, brzmi naprawdę świetnie <3.
    #SadisticWriter

    OdpowiedzUsuń
  10. Byłam rok temu :) Najbardziej się bałam i gdyby nie kuzyn z rodzeństwem to żadna zagadkę bym nie rozwiązała! Oczywiście później jak juz było światło to potrafiłam myśleć, ale nie ukrywam ze dalej się bałam XD Nam brakowało jednej zagadki to rozwiązania ;D
    Zabawa naprawdę boska!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie byłabym taka sprytna, żeby to wszystko ogarnąć. I wiem, że sama na pewno na coś takiego bym się nie zdecydowała. W "kupie" raźniej, no nie :) Ale to jest taki pozytywny strach. Taki, który chce się przeżyć jeszcze raz - przynajmniej w moim przypadku.

      Usuń
    2. Zgadzam się :) Czekam az siostra z kuzynem przyjadą i jak najszybciej do kolejnego pokoju! Czasem strach jest wskazany ;)

      Usuń
    3. Zgadzam się :) Czekam az siostra z kuzynem przyjadą i jak najszybciej do kolejnego pokoju! Czasem strach jest wskazany ;)

      Usuń
  11. O rzesz! Pozazdrościć. Nieziemskie przeżycie.

    OdpowiedzUsuń